Tour de Pszczyna
Niedziela, 28 czerwca 2009
· Komentarze(2)
Wstałem 7:55, przynajmniej tak zadzwonił budzik, oczywiście przy pierwszym dzwonieniu się nie udało, obudziła mnie Dorotka.
Sms o treści coś ala: Jade z wami, postawił mnie na nogi.
Za chwilę dałem znać chłopakom co i jak. 9:00 wszyscy byli u mnie, zmierzaliśmy w stronę Katowic po Dorotę.
Na początku w kurtce nastawiony na okropną pogodę, ku mojemu zaskoczeniu zaczęło się rozpogadzać, co spowodowało że kurtka wylądowała w plecaku. Goliliśmy już w stronę Kobióra kiedy wpadliśmy w piękne błooooto:)
Do Pszczyny dojeżdżamy brudni ale zadowoleni, wraz z powolutku wstawiającym słońcem.
Kierujemy się na Tamę w Goczałkowicach, tam 30 minutowa pauza i w trasę, do tej pory teren więc czas na trochę asfaltu. Lecimy asfaltem aż do samych Lędzin. Po drodze przed Lędzinami odbijają Bartek i Gaszu do Tych na pociąg /panowie na prawdę wielki powdziw/.
W Lędzinach po 115 km łapie gumę, dobrze że na postoju pod sklepem. Trochę kombinowania z dętką i już podjeżdżamy pod podjazd, na którym znajduję się kolejny już dziś kościółek.
Zjazd podjazdem i bicie rekordu niestety za krótki;)
Potem już na czarny szlak i golimy w stronę Katowic, po drodze wymagający długi podjeździk.
Z Katowic przez centrum, przez Batory do domu.
Na trasie w Tychach spotykamy dwójkę kolarzy(k+m)których celem są Węgry, pozdrowienia dla Was;)
Zapomniałem włączyć zapisywania GPS, tak więc brak trasy.;)
Fotki: http://picasaweb.google.pl/cusek92/TourDePszczyna
Sms o treści coś ala: Jade z wami, postawił mnie na nogi.
Za chwilę dałem znać chłopakom co i jak. 9:00 wszyscy byli u mnie, zmierzaliśmy w stronę Katowic po Dorotę.
Na początku w kurtce nastawiony na okropną pogodę, ku mojemu zaskoczeniu zaczęło się rozpogadzać, co spowodowało że kurtka wylądowała w plecaku. Goliliśmy już w stronę Kobióra kiedy wpadliśmy w piękne błooooto:)
Do Pszczyny dojeżdżamy brudni ale zadowoleni, wraz z powolutku wstawiającym słońcem.
Kierujemy się na Tamę w Goczałkowicach, tam 30 minutowa pauza i w trasę, do tej pory teren więc czas na trochę asfaltu. Lecimy asfaltem aż do samych Lędzin. Po drodze przed Lędzinami odbijają Bartek i Gaszu do Tych na pociąg /panowie na prawdę wielki powdziw/.
W Lędzinach po 115 km łapie gumę, dobrze że na postoju pod sklepem. Trochę kombinowania z dętką i już podjeżdżamy pod podjazd, na którym znajduję się kolejny już dziś kościółek.
Zjazd podjazdem i bicie rekordu niestety za krótki;)
Potem już na czarny szlak i golimy w stronę Katowic, po drodze wymagający długi podjeździk.
Z Katowic przez centrum, przez Batory do domu.
Na trasie w Tychach spotykamy dwójkę kolarzy(k+m)których celem są Węgry, pozdrowienia dla Was;)
Zapomniałem włączyć zapisywania GPS, tak więc brak trasy.;)
Fotki: http://picasaweb.google.pl/cusek92/TourDePszczyna